Wokół inicjatywy dotyczącej odpowiedzialności Skarbu Państwa względem branży fitness skupionych jest ponad 150 przedsiębiorców, którzy prowadzą łącznie około 450 klubów fitness zlokalizowanych w całej Polsce. Pozew podpisali przedsiębiorcy prowadzący 150 klubów, reszta dołączy do grupy po zainicjowaniu postępowania sądowego. Pozew złożyła kancelaria LWW Łyszyk Wesołowski i Wspólnicy, a wszystko odbywa się w porozumieniu z Polską Federacją Fitness.
Sektor domaga się odszkodowania za nielegalny, jej zdaniem, zakaz działania. Zdaniem branży, przepisy zostały wydane bez podstawy w ustawie o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, naruszyły konstytucyjną zasadę wprowadzania ograniczeń tylko drogą ustawy i zakaz unicestwienia istoty prawa do działalności gospodarczej. Ich zdaniem zaniechaniem po stronie władzy było wprowadzenie zakazu działalności branży fitness i siłowni przy równoczesnym niewprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Dodatkowo przepisy były niejasne i wprowadzanie chaotycznie. Część przedsiębiorców nie do końca wiedziała, co wolno, a czego nie.
Kluby fitness zostały zamknięte w październiku zeszłego roku oraz podczas pierwszego lockdownu (marzec-maj 2020). Pełne otwarcie nastąpiło dopiero 28 maja br.
Według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i Biura Informacji Kredytowej przeterminowane zobowiązania branży fitness wzrosły w ciągu roku o jedną piątą, do niemal 113 mln zł.
Szacowane przez branżę straty od połowy października 2020 r. do wiosny wyniosły około 2,3 mld zł. Wskazano też, że z tarczy PFR udało się skorzystać jedynie 15% firm sektora, które otrzymały niecałe 380 mln zł. Z kolei z tarczy 6.0, o wsparcie z której mogło starać się 85% podmiotów branży, wypłacono ok. 46 mln zł.
Branży fitness sprzyja dotychczasowa linia orzecznicza sądów dotycząca obostrzeń covidowych. Sąd Najwyższy już 2-krotnie stwierdził, że covidowe rozporządzenia RM są niezgodne z Konstytucją i stanowią wykroczenie poza delagacje zawarte w ustawie o chorobach zakaźnych.
Tymczasem prof. Parczewski z Rady Medycznej przy Premierze uważa, że kolejne lockdowny są tylko kwestią czasu. Mogą zdarzyć się jeszcze latem, np. w połowie sierpnia. Zdaniem profesora problemem jest bowiem niski stopień wyszczepienia społeczeństwa.