Niektórzy, fitness online praktykują od ponad roku. Nie stracili „flow” i wrócą bez problemu. Może z nieco słabszą kondycją, może z innym podejściem – jednak online zrobił swoje, wiele nas nauczył, ale też wiele zmienił i zweryfikował (choćby sposób coachingu na zajęciach). Inni od ponad roku pracują w innych branżach, nie mają czasu i sił na dodatkowe praktykowanie zajęć… Większość chciałaby wrócić na salę i poczuć tę energię. Ale jak to zrobić?
Z różnych źródeł wiemy, że siłownie powoli, powoli planują się otwierać. A już od 29 maja będzie to nawet legalne :) Jest jednak oczywiste, że zajęć będzie mniej, mniej pracy dla nas… Ale jednak wrócić będzie można – również powoli. Jak się do tego przygotować?
Zapewne każdy z nas w jakimś wymiarze ćwiczył – mniejszym, większym, w domu lub na siłowni. Jednak przed zajęciami warto potrenować trochę więcej. Przygotować się do powrotu, nastawić na cięższe treningi – pamiętajmy, że to instruktor jest wzorem dla klientów.
Zapewne czujemy się lekko zastali, zasiedziani – takie jest wrażenie, gdy z trybu prowadzenia paru godzin zajęć dziennie przechodzimy w tryb „uśpienia”. To nie ma znaczenia. To czas przestoju, wrócimy do swojej poprzedniej formy. Dajmy sobie na to czas.
I najważniejsze: jak zawsze, trzeba się dostosować do potrzeb klientów. Pamiętajmy, że klienci także mają za sobą przestój. Nie tylko my nie ćwiczyliśmy zawodowo od jakiegoś czasu. Oni również mieli przerwę i oni również potrzebują czasu, by krok po kroku wrócić do formy. Zajęcia, które niegdyś wydawały nam się intensywne, dziś naprawdę będą zabójcze. To, co kiedyś uważaliśmy za trening o średniej mocy, dziś może być dostatecznie intensywne, by zmęczyć grupę klientów. Pierwszym krokiem będzie więc lekkie złagodzenie prowadzonych dotychczas treningów i bardzo uważne obserwowanie klientów – jeszcze bardziej uważne niż zwykle.
Bo tak mocno, jak chęć powrotu do formy i kondycji, powinna nam przyświecać chęć działania na korzyść zdrowotną klientów.