Zmiany mają związek z rosnącą liczbą przypadków koronawirusa. Ministerstwo zdrowia Korei wprowadziło więc szereg nowych ograniczeń dotyczących określonych operacji biznesowych.
Jednym z nich jest to, że zajęcia grupowe nie powinny zawierać muzyki szybszej niż 120 uderzeń na minutę, co ma ograniczyć intensywny trening.
To, jak twierdzi ministerstwo, wynika z faktu, że „ciężki oddech spowodowany intensywnymi czynnościami może spowodować rozpryskiwanie się dużej ilości śliny”.
„Środek ma na celu zapobieganie „zbyt szybkiemu oddychaniu lub rozpryskiwaniu potu na innych”.
Wielu właścicieli siłowni i instruktorów fitness krytykuje to postanowienie w lokalnych i międzynarodowych mediach.
Jeden z właścicieli siłowni – Kang Hyun-ku – zwrócił uwagę, że zasady nie da się wyegzekwować.
„W dzisiejszych czasach wiele osób korzysta z własnych urządzeń do noszenia – jak kontrolować ich listy odtwarzania” – zapytał.
Jednak, choć mechanizm, za pomocą którego realizowana jest kontrola – ograniczanie muzyki – jest inny, podobne ograniczenie nałożył rząd niemiecki, zakazując zajęć „wysokich w aerozol” na siłowniach.
Mechanizm kontroli w Niemczech miał ograniczać działania i zachowania, a nie muzykę, ale zamierzony wynik był taki sam.
W Polsce, póki co, nikt nie ingeruje w rodzaj i tempo wykonywania ćwiczeń na siłowni. Niestety rządzący coraz częściej mówią o możliwej czwartej fali pandemii i kolejnym lockdownie. Czy na jesieni czeka nas powtórka z rozrywki? Czy trenerzy i branża przetrwają kolejne zamknięcie?