Mariusz Tomczuk: Podczas tego pierwszego lockdownu rok temu, rzeczywiście nie trenowałem i tak, jak większość siedziałem w domu, ale to też pokryło się z okresem po moim starcie, gdzie w zasadzie potrzebowałem odpoczynku. Co prawda to odpoczywanie trochę się przeciągnęło :)
Nie będę oszukiwał, oczywiście, że już później koniecznym było znalezienie miejsca do trenowania i tak też się stało. Udało się coś załatwić po cichu bo w głowie miałem kolejne plany startowe, nie mogłem sobie pozwolić na wypadnięcie z rytmu i reżimu treningowego. Motywacja nie spadła, wręcz przeciwnie, solidnie przepracowałem ostatnie miesiące.
Mariusz Tomczuk: Niestety, ale jestem zbyt krytyczny w stosunku do swojej formy, nie pamiętam kiedy ostatnio byłem z niej zadowolony, tym bardziej w okresie jakim teraz jestem, czyli końcówka masy, gdzie żeby budować ciągle mięśnie muszę przekraczać swoje bariery żywieniowe. Zjeść 5-6 tyś kalorii z czystego jedzenia, to jest już sztuka. Czyste czyli ograniczenie przetworzonych rzeczy, czy też zawierających cukry. Chude mięsa, zdrowe węglowodany i tłuszcze. Czy wyznaczam kanon sylwetki kulturystycznej w Polsce? Tego nie wiem, ale z tego co obserwuje na swoich social mediach, to ludziom podoba się moja sylwetka. Co jak co, ale myślę, że dopiero teraz wszystkich zaskoczę ;)
Mariusz Tomczuk: W najbliższych dniach zaczynam przygotowania do startu, czyli redukcje tkanki tłuszczowej. Tzn przygotuje najlepszą możliwą formę, jeżeli uznamy z trenerem, że jest to forma, którą warto pokazać ludziom to wystartuje 15 sierpnia w Alicante w Hiszpanii na jednych z najbardziej prestiżowych zawodów w Europie „Europa PRO”. Być może, o ile dojdzie do pierwszego startu i nie będzie problemów z lotami i kwarantanną, plan jest żeby tydzień po Europa Pro lecieć do Toronto w Kanadzie i tam wystartować na „Toronto PRO”.
Jednym z moich ulubionych zawodników (już nie startuje) jest Jay Cutler. Bardzo podoba mi się to jak wyglądał w swoim prime time. Z Polskich to mój pierwszy motywator, którego oglądałem czyli Radek Słodkiewicz :) Obecnie Rafael Brandao, z którym mam nadzieje, że niedługo spotkam się na scenie :D
Ulubione ćwiczenie to chyba jednak przysiady ze sztangą, bardzo lubię trenować nogi, lubię jak na sztandze siedzi ponad 200kg. Moja najlepsza partia hmmm stawiam na barki.
Tak jestem trenerem, prowadzę „zwykłych” ludzi, którzy chcą poprawić swoją sylwetkę i zadbać o zdrowie, ale także zajmuję się prowadzeniem innych zawodników. Mam już sporo medali na swoim trenerskim koncie i pewnie mocniej skupię się w przyszłości na pomocy młodym zawodnikom.
Jest jedna żelazna zasada, z trenerem się nie dyskutuje :D Ufam Adamowi na 100%, to co mówi jest święte. Od zawsze tak miałem, skoro decyduje się na współprace to nie po to żeby narzucać swoje widzimisię. Trener jest od planowania i myślenia, ja jestem od wykonywania. Wiadomo, że nie robię nic na ślepo, analizuje zmiany żeby wiedzieć, po co i dlaczego się coś dzieje.
Oczywiście że tak, wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Kiedyś żeby wystartować i żeby mianować się zawodnikiem, trzeba było przepracować kilka lub kilkanaście lat na treningu. Teraz młodzi jeszcze nie zaczęli treningu siłowego, nie kupili karnetu na siłownie, a już odliczają dni do pierwszego startu, mało tego, są już pewni swojego zwycięstwa. Nie tędy droga. Scena na szczęście szybko weryfikuje, trochę studzi zapędy. Kulturystyka to maraton, uczy sumienności, ciężkiej pracy, rutyny i pokory. Uważam, że ktoś kto nie poznał na swojej skórze trudu przygotowań do startu w zawodach, nigdy nie doceni innych zawodników.
Mój serdeczny kolega Mariusz Bałaziński w wieku 49-50 lat zdobył tytuł Mistrza Świata weteranów i na zdrowie nie narzeka, jak się uda to też chciałbym iść tą drogą, tyle na ile będzie to możliwe. Badam się systematycznie, chodzę co jakiś czas na kontrole, płacę sporę pieniądze miesięcznie za swoje ubezpieczenie po to właśnie żeby mieć zawsze pod ręką dostęp do specjalistów. Co tydzień w poniedziałki mam spotkanie z fizjoterapeutą. Znam już swój organizm na tyle, że wiem kiedy potrzebuje odpoczynku. Zawsze kilkutygodniowy okres cięższej pracy, kończę tygodniowym całkowitym odpoczynkiem od siłowni. Z wyjątkiem jakichś mniejszych czy czasami większych urazów mięśniowych, wszystko mam pod kontrolą.
Tego nie wiem, Elite Pro już mnie raczej nie dotyczy bo zdobyłem kartę PRO federacji NPC i pewnie tam pozostanę do końca swojej seniorskiej kariery. Tak sobie teraz myślę, że może kiedyś, jak już będę weteranem i będzie możliwość startów w IFBB to czemu nie.
Przygotować odpowiednią formę żeby nie musieć się stresować, czy ona jest czy jej nie ma. Skorzystać u kogoś doświadczonego z lekcji pozowania, bo to jest zmora większości debiutantów. Stres na scenie? Scena to ukoronowanie całych przygotowań. To spicie samej śmietanki. Nie ma nic lepszego. Więc nie ma po co się stresować.
Powodzenia!