Mateusz Lewandowski: Na rynku jestem stosunkowo krótko, bo od lutego/marca 2021 roku, przedtem działałem raczej nie reklamując się, bardziej hobbistycznie, nie licząc nawet na jakiś duży zarobek, a po prostu z dobrej woli, poświęcałem czas żeby komuś pomóc czy nakierować kogoś na właściwą ścieżkę.
Co do zmian to każdy z Nas może się domyślać jakie następują, przez przejście wielu firm na pracę zdalną, ludzie nie mają powodu żeby wychodzić z domu. Ci, którzy do pracy docierali pieszo lub rowerem, teraz ruch mają ograniczony praktycznie do 0, do tego dochodzi Nam jeszcze pozycja siedząca, którą utrzymujemy przez wiele, wiele godzin, która również swoje następstwa ma, tak więc czy to protrakcja barków, czy przypięte zginacze biodra, bóle w odcinku lędźwiowym i inne mniejsze lub większe bóle, na pewno będziemy w tej chwili obserwowali znacznie częściej niż do tej pory. Dokształcenie się w kierunku fizjoterapii uważam w tym momencie za bardzo dobry ruch dla każdego trenera.
Co do pandemii mam jeszcze taką małą ciekawostkę, a raczej statystykę. Od momentu rozpoczęcia pracy jako trener, rozpisałem już niespełna 200 diet/jadłospisów, tylko 5 z nich były dla osób które mają problem z przybraniem na wadzę lub chcących zbudować masę mięśniową, reszta to osoby z lekką nadwagą jak i bardzo dużą otyłością. Szczerze? Dla mnie to już trochę przerażające, ale cieszę się, że jako trener jestem w stanie zmienić jakość życia klienta/podopiecznego na lepsze.
Mateusz Lewandowski: Obecnie mój dzień jest naprawdę intensywny.
Oprócz bycia trenerem online, jestem również pracownikiem dużej firmy zajmującej się budową ekskluzywnych jachtów, jest to praca fizyczna w systemie trzyzmianowym, czyli pracuję również w godzinach 22:00-06:00.
Dzień zazwyczaj jest tak napięty, że wszystko musi być zaplanowane już kilka dni wcześniej, pracując np. na rano wygląda on tak:
4:20 pobudka, przygotowanie 2 posiłków, poranna toaleta.
5:00 wyjazd do pracy.
5:40 śniadanie.
6:00 rozpoczęcie pracy.
10:30 przerwa, drugi posiłek.
14:00 zakończenie pracy.
14.45 trzeci posiłek jedzony w domu, wyjazd na siłownię.
15:20 rozpoczęcie treningu.
18:20 zakończenie treningu (2h siłowy, 70 minut cardio obecnie jestem w końcówce minicut, stąd taka ilość).
19:00 jestem już w domu, jem przedostatni posiłek, biorę prysznic.
19:30-22:00 praca przy komputerze, odpowiadanie na raporty, rozpisywanie planów dla nowych osób.
23:00 ostatni posiłek.
Dodam jeszcze tylko, że w ciągu miesiąca mam tylko 3 do 4 dni wolnych, pracuje w każdy weekend, tak by być jak najbardziej zabezpieczonym finansowo i móc sobie pozwolić na wszystko czego potrzebuję do rozwoju siebie jako zawodnika.
Mateusz Lewandowski: Bardzo różnie, obecnie jest to około 2300kcal w końcówce minicut, w szczytowym okresie budowania masy mięśniowej było to blisko 5000kcal, w tym około 600-650 gramów węglowodanów.
Bywało również, że nie jadłem przez 30 godzin żeby zmieścić się w limit wagowy, lub jadłem po 1000 kcal przez 5 dni z rzędu (250g białka) również w tym samym celu. Jednak teraz kategoria wagowa będzie już bardziej dopasowana do mnie, nie będę musiał się aż tak wciskać, więc tak skrajnych kroków również prawdopodobnie nie będę musiał podejmować.
Mateusz Lewandowski: Tutaj najlepszą, a zarazem najsłabszą partią są moje uda, które od przodu wyglądają bardzo dobrze, a od tyłu źle, innymi słowy, czworogłowe ud są rozwinięte aż za bardzo, podczas gdy dwugłowe ud są bardzo małe, to bardzo rzuca się w oczy przy pozycjach bokiem i tyłem. Drugą najgorszą partią są moje plecy, którym brakuje przede wszystkim ogólnej masy mięśniowej, jednak obie te partię w przyszłości będą moimi najlepszymi, jest to tylko kwestia czasu. :)
Mateusz Lewandowski: To już kwestia indywidualna, z naukowego punktu widzenia, kobiety powinny trenować troszkę dalej od upadku mięśniowego i bazować na wyższych zakresach powtórzeń niż mężczyźni, jednak jeśli taki trening nie sprawia przyjemności, jest dla kogoś nudny, to moim zdaniem lepiej dać w tej kwestii klientce wolną rękę i więcej swobody. Koniec końców wszystko sprowadzać się będzie do konsekwencji, nie odpuszczania, doboru ćwiczeń i umiejętnego pracowania partiami które mamy na celu angażować.
Jestem zdania że w przypadku osób które nie trenują pod zawody, lepszym wyjściem jest ułożenie planu w taki sposób żeby był możliwy do realizowania długoterminowo i przyjemny, niż rozpisanie czegoś, na myśl o czym, klient będzie miał problem żeby zebrać się do pójścia na siłownię.
Co do ćwiczeń, nie ma raczej takich które by nie nadawały się dla kobiet, każde będzie miało jakieś zastosowanie, chociaż wiadomo że cele sylwetkowe mężczyzn i kobiet zawszę będą inne, więc duża objętość w skali tygodnia np. na ramiona, w konsekwencji duża ich rozbudowa, może i raczej będzie dla kobiety czymś czego nie chce.
Mateusz Lewandowski: Do tej pory miałem jednego zawodnika, u którego poprowadziłem jednak tylko końcówkę, dokładniej ostatni miesiąc, proces odwadniania, oraz ładowania. Efekt, jaki udało Nam się osiągnąć był zadowalający, zarówno dla mnie jak i dla klienta.
Mateusz Lewandowski: Powrócić na scenę w przyszłym roku na przełomie marca/kwietnia, pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić sobie, że sezon 2020 w którym miałem kilka osiągnięć, między innymi mistrzostwo polski juniorów w classic physique, nie był przypadkiem.
M.L: Tak naprawdę z przypadku, jest to dość długa historia, ale spróbuję ją skrócić.
W roku 2013, mając 16 lat i zaczynając naukę w szkole średniej, mieliśmy możliwość korzystania ze szkolnej siłowni, ja w tamtym okresie byłem otyły, miałem około 25kg ponad moją maksymalną prawidłową wagę, nie czułem się z tym dobrze więc postanowiłem się odchudzić. Treningi nie sprawiały mi w tamtym okresie aż takiej przyjemności, cardio dłużyło się jak msza w kościele, ale nie poddałem się, za sprawą regularnego trenowania, robienia cardio 1,5h dziennie na rowerku stacjonarnym i przejściu na bardzo restrykcyjną dietę (nie miałem wtedy o niczym pojęcia, można powiedzieć że się głodziłem bo kalorii dostarczałem na co dzień około 1200) schudłem około 25kg w ciągu 4 miesięcy. W tamtym momencie o dziwo nie byłem zwykłym szczupłym gościem, a pod tkanką tłuszczową okazało się że były nawet jakieś mięśnie, zaczęło sprawiać mi przyjemność to, że ludzie zaczęli zwracać na mnie uwagę, w następstwie treningi siłowe i dalszy rozwój był czymś, co pokochałem, od tamtego momentu wszedłem w to jeszcze głębiej, zacząłem oglądać czołowych kulturystów, zawody Mr. Olympia, Arnold Classic, a z każdym kolejnym rokiem chęć pokazania się na scenie była jeszcze silniejsza. W połowie roku 2017 podjąłem decyzje że wystartuje w debiutach 2019, wtedy też rozpocząłem współpracę z moim pierwszym trenerem, Oliwerem Galorem, który przygotował mnie do debiutu, a następnie do kolejnych zmagań na scenie. Oliwer po 3 latach prowadzenia nie był już trenerem, stał się przyjacielem, teraz pomimo tego że ja współpracuje z inną osobą, wciąż mamy ze sobą świetny kontakt.
M.L: Przychodzą mi na myśl trzy rzeczy.
Po pierwsze, miejcie świadomość, że walczycie o plastikowy puchar i ładny medal, nie o statuetkę Sandow'a (nagroda za Mr. Olympia), a ten puchar nie zwróci Wam zepsutego zdrowia, innymi słowy, doping to część gry, ale jeśli chcecie żeby Wasza kariera trwała długo, chcecie tym żyć, pokazywać się co roku, progressować, być zdrowi, nie róbcie błędu i nie opierajcie wszystkiego o ilość użytego dopingu.
Po drugie, znajdźcie trenera, który surowym okiem spojrzy na Was z boku, zawodnicy dzielą się na dwa rodzaje, skromnych i mistrzów w swoich oczach. Jednych trzeba pchać do przodu, uświadomić im że to już czas się pokazać, że forma jest już naprawdę dobra i można walczyć. Drugim trzeba wylać kubeł zimnej wody na głowę i przygasić, to że wyglądamy najlepiej na osiedlowej siłowni, nie znaczy że pojedziemy na zawody i je wygramy.
Trener jest też ważny pod względem prowadzenia redukcji, np. w moim przypadku, gdybym prowadził się sam, to prawdopodobnie nie wyszedłbym na scenę w ogóle, zagłodziłbym się i zabił ilością cardio, tak już mam że w trakcie redukcji nie widzę postępu (mimo, że jest) i na siłę chcę przyspieszać, bo boję się, że nie zdążę do zawodów.
Po trzecie, zacznijcie naukę pozowania już nawet rok wcześniej, uwierzcie mi, że w końcówce będziecie tak zmęczeni, że wzięcie prysznicu po treningu może sprawiać problem, a co dopiero pozowanie, które dodatkowo jest bardzo męczące. No i nie róbcie mojego błędu, wymyślanie układu dowolnego na 6 godzin przed wyjściem na scenę to nie jest dobry pomysł. :)
Dziękuje za możliwość udziału w wywiadzie,
pozdrawiam,
Mateusz Lewandowski