X
X
Menu główne
Menu kategorii
facebook

W jaki sposób zostać trenerem gwiazd? Wywiad z Patrykiem Puczyłowskim

03 sie 2020

Sport jest jego pasją od najmłodszych lat. Ukończył AWF, zrobił wiele specjalizacji, a także próbował swoich sił w różnych dyscyplinach sportowych, jako zawodnik. Pomimo, że nie posiadał żadnych znajomości, ani managera, który by go wypromował, sam – dzięki własnej determinacji, trafił najpierw do zespołu Ewy Chodakowskiej, a następnie Anny Lewandowskiej. Dzisiaj nie tylko trenuje gwiazdy, ale też prowadzi zajęcia dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie. O pasji, pracy trenera gwiazd oraz motywacji rozmawiam z Patrykiem Puczyłowskim.

Patryk, w jaki sposób zaczęła się Twoja przygoda ze sportem? W jaki sposób z chłopaka bez znajomości, mieszkającego w niewielkiej miejscowości, stałeś się trenerem gwiazd?

Sport od zawsze mi towarzyszył. Kiedy miałem 6 lat, tata zaprowadził mnie na basen i wtedy narodziła się moja pierwsza miłość – pokochałem pływanie. To był bardzo intensywny okres w moim życiu. Miałam ciężkie treningi, czasem musiałem być na basenie nawet 2 razy dziennie. Trenowałem non-stop przez 8 lat, odnosząc w tej dziedzinie sukcesy i nagle postanowiłem „chwilę” odpocząć, zrobić sobie „krótką” przerwę. Długo nie wytrzymałem – po 3 latach wróciłem do treningów, ale było już dla mnie za późno. Przegapiłem najlepszy czas rozwoju motoryczności, który chłopcy mają w wieku 14-16 lat. Dlatego w szkole średniej – za namową trenera – przeniosłem swoją miłość z pływania na siatkówkę i chciałem poważnie traktować sport. Dostałem się nawet na AWF w Białej Podlaskiej, ale po trzech miesiącach zrezygnowałem i wyjechałem do Londynu, aby spędzić Święta Bożego Narodzenia z siostrą. Postanowiłem przejść nabór do szkoły w Londynie. Pierwszy semestr poszedł gładko. W drugim – straciłem motywację i znowu doszedłem do wniosku, że nie jest mi po drodze z karierą sportową. Wróciłem do Warszawy.

Na początku miałem mały epizod ze studiowaniem Zarządzania. Mały, bo po zaledwie roku stęskniłem się za treningami i złożyłem papiery na AWF. Finalnie zrozumiałem, że sport to moja właściwa droga. Dzisiaj jestem magistrem wychowania fizycznego z wieloma specjalizacjami: fitness, kulturystyka, snowboard, pływanie, windsurfing i treningi personalne.
Zawsze ceniłem swoje entuzjastyczne podejście do rozwoju. Pomimo porażek, nie poddawałem się. Uważałem, że nic w życiu nie dzieje się przez przypadek, a mając motywację i nie bojąc się ciężkiej pracy – nawet bez znajomości, można zrealizować marzenia.

W jaki sposób trafiłeś do teamów Ewy Chodkowskiej oraz Anny Lewandowskiej? W jaki sposób pracuje się z gwiazdami takiego formatu?

Kiedy wróciłem z Londynu do Warszawy było głośno o tym, że Ewa Chodakowska robi nabór do swojego teamu. Mnóstwo osób mnie namawiało, żebym wziął udział w castingu. Pewnego razu dostałem setny telefon od przyjaciółki, która zachęcała mnie do spróbowania swoich sił i wtedy stwierdziłem, że to nie jest przypadek. Postanowiłem spróbować. Podczas castingu dostałem zadanie poprowadzenia trzech treningów dla grupy. Tak naprawdę, to ci ludzie mnie wybrali. Jak dziś pamiętam, że dałem z siebie wszystko, dlatego „wygrałem” – dzięki pozytywnemu nastawieniu oraz umiejętności do zmotywowania zespołu podczas treningu. Praca u Ewy Chodakowskiej dużo mnie nauczyła, ale przyszedł moment stagnacji (jak to w życiu bywa). Miałem wrażenie, że utknąłem i już się nie rozwijam. Wówczas przez przypadek nawiązałem znajomość z Mariolą Bojarską – Ferenc, która szukała trenera personalnego.

Podczas treningów zasugerowała, że powinienem poznać Anię Lewandowską. Pomyślałem, że nie zaszkodzi spróbować i napisałem do niej. Umówiliśmy się na spotkanie i po rozmowie dołączyłem do jej teamu. Współpracujemy już dwa lata. Nie mogę powiedzieć o Ani złego słowa. Jest sportowcem, wie co znaczą sukcesy i porażki, rywalizacja, walka o własne cele. Jest osobą bardzo wyrozumiałą i rodzinną, dba o swój zespół niemalże jak o najbliższe osoby. Czuję, że Ania podnosi nam cały czas poprzeczkę, dzięki niej i jej inicjatywom rosnę w siłę. Widzę duży potencjał w tej współpracy, a to jest bardzo ważne w życiu sportowca. Nasze wspólnie realizowane projekty cieszą się coraz większym powodzeniem. Na przykład ostatni Camp sprzedał się w 5 minut, a na listę rezerwową zapisało się ponad 500 uczestników.

Jak wygląda współpraca z gwiazdami? Czy czujesz presję?

Do gwiazd podchodzę tak samo, jak do klientów, którzy nie błyszczą na ściankach celebryckich w świetle fleszy. Przecież to są ludzie, którzy mają swoje potrzeby i problemy jak każdy z nas. W pracy ze wszystkimi klientami staram się zbliżyć do nich, zbudować przyjazną relację, przeżywać ich codzienność i wspierać ich. To nie jest tylko kontakt na linii trener – klient. Mam wrażenie, że jestem trenerem i psychologiem w jednym ciele. Często trener wie więcej niż najbliższy przyjaciel. Aktualnie zmienia się podejście do sportu. Społeczeństwo zaczyna zauważać, że oprócz zabiegów estetycznych trzeba również dbać o zdrowy wygląd skóry od środka, stąd ważna jest regularna aktywność fizyczna.

Zacząłeś również pracować z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie..

Tak. Już podczas studiów zetknąłem się z pracą z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie, a po latach pojawiła się ku temu ponownie okazja. Poleciałem do Rzymu na Euro Games, na których poznałem Łukasza Głazka – założyciela “Parasportowi”, drużyny dla dzieci z Zespołem Downa. Łukasz wyjeżdżał do Australii na 2 tygodnie i poprosił, żebym go zastąpił. Do dziś pamiętam mój pierwszy trening. Zostałem przedstawiony grupie 12 dzieciaczków, które nie wiedziały kim jest Ania czy Robert Lewandowscy – nie mówiąc już o Patryku Puczyłowskim, trenerze gwiazd. To było niesamowite przeżycie. Moje nazwisko czy rozpoznawalność nie miały wtedy żadnego znaczenia. Poczułem się obnażony z blichtru. Te dzieci są wyjątkowo wrażliwie i wyłącznie na podstawie twojego nastawienia tu i teraz, decydują czy cię polubią czy nie. Praca z nimi jest niesamowita. Daje mi ogromną radość i motywację.

Jak zmieniło się Twoje życie od kiedy stałeś się rozpoznawalny?

Jestem takim samym człowiekiem z tym, że teraz większą wagę przykładam do swoich wyborów czy słów w trosce o wizerunek. Stałem się autorytetem dla podopiecznych, dlatego motywując ich do działania sam muszę być konsekwentny w swoich postanowieniach. Muszę utożsamiać się z wartościami, które propaguję. Teraz ciąży na mnie obowiązek bycia wzorem do naśladowania.

Skąd czerpiesz motywację?

Życie jest jedno, trzeba je przeżyć najlepiej jak się da – to moje motto, z którym się utożsamiam i które realizuję.

Polecamy także:

Podstawą sukcesu jest nacisk na rozwój biznesowy - wywiad z Wiktorem Kowalskim

 

 

x
Zapisz się do newslettera